poniedziałek, 12 grudnia 2016

Kastracja kotów- dlaczego tak?

Szczerze mówiąc, myślałam, że nie będę tutaj poruszać tego wątku, ale jak się okazało, muszę. Post ten jest zainspirowany pojawiającymi się ostatnio w sieci ogłoszeniami o niekastrowanych kotkach, które właściciele chcą wydać do wychodzących domów, bo w mieszkaniu podczas rui szaleją. Właściciele tych zwierząt niechęć do kastracji tłumaczą tym, że nie chcą zamienić kota w domową zabawkę i chcą je uszczęśliwić. Powiem tak, takiego, nomen omen, odwracania kota ogonem, dawno nie widziałam.
Wyjaśnijmy sobie jedno- korzyści płynące dla kota z kastracji są już wyrażane w średniej długości życia- kastraty żyją średnio o połowę dłużej. Dlaczego? Chociażby dlatego, że gnany hormonalnym szałem zwierzak nie właduje się pod samochód czy nie zostanie pogryziony przez psa czy skrzywdzony przez napotkanych obcych ludzi. W przypadku kocurów odpadają wszelkiego rodzaju rany bitewne czy ryzyko zaginięcia podczas włóczęgi. Poza tym wychodzący płodny kot łatwo zaraża się różnymi chorobami i pasożytami- przecież nie ma możliwości uprawiać bezpiecznego seksu z napotkanymi kotami.
Pewnie wielu z Was słyszało o tym, że koty kastrowane chorują- tutaj nie jestem pewna skąd wziął się ten mit, ale podejrzewam, że jest to skutek chorób wywołanych nieodpowiednim żywieniem. Powiedzmy sobie szczerze- bardzo wiele osób łapie się na to, że kotu po kastracji zaczyna kupować karmy dla kastratów, które są dużo droższe od normalnych. Cóż, proponuję przeczytać skład tych karm z nastawieniem, że kot jest bezwzględnym mięsożercą i samemu sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego te zwierzaki mają problemy zdrowotne. W przypadku moich trzech kastrowanych sztuk karmionych Orijenem jako zagrychą i mokrym Catz Finefood weterynarze robią przy wynikach krwi wielkie oczy, bo tak zdrowych sztuk futer po prostu nie widują, a przypominam, że moje wszystkie koty są zgarnięte z ulicy, a dwa najstarsze są po bardzo niefajnych przejściach i wieku już 10+.
Kolejna sprawa- kotki są tak stworzone, że w zasadzie każda ruja powinna kończyć się ciążą, w przeciwnym razie bardzo często chorują na ropomacicze. I tutaj mogę przytoczyć historię mojej znajomej, prowadzącej hodowlę kotów rasowych, która musiała wykastrować w trybie nagłym jedną ze swoich kotek, bo po wyciszeniu rui rozwinęło się ono bardzo szybko. O ile trzymanie niekastrowanej kotki, gdy ma się cel hodowlany w pewnym stopniu jestem w stanie zrozumieć (choć przy obecnym problemie bezdomności zwierząt uważam, że celowe ich rozmnażanie za nieetyczne) , to w przypadku zwykłych burasów już tego w ogóle nie rozumiem. Pytanie za 100 punktów- kiedy jest mniejsze ryzyko powikłań po operacji na otwartym brzuchu- gdy operujemy zdrowe zwierze, czy gdy ratujemy mu życie, bo zżera go infekcja? Tutaj macie odpowiedź, dlaczego moja najmłodsza kotka była kastrowana przed pierwszą rują (w gratisie dostała całkowite zabezpieczenie przed wystąpieniem raka sutka).
I już ostatnia rzecz- jeżeli kastracja to taka krzywda dla kota, to jaka jest alternatywa dla humanitarnego ograniczania rozmnażania się zwierząt? Branie tabletek w 100% kończy się ropomaciczem, dodatkowo zwiększa ryzyko wystąpienia nowotworów. Usypianie ślepych miotów? Serio usunięcie jąder lub macicy z jajnikami ktoś uważa za większe zło niż zabicie żywego, zdrowego malucha? W takiej sytuacji polecam przejście się do specjalisty. Jeśli zaś ktoś chce oddawać kotki w "dobre ręce", to żeby wyleczyć się z tych pomysłów polecam przejść się do schroniska lub pooglądać strony fundacji zajmujących się kotami- tam są również potomkowie kochanych, domowych kotek, których właściciele oddawali ich potomstwo w "dobre ręce"....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz