piątek, 30 grudnia 2016

Dlaczego fajerwerkom mówię "NIE"?

Tytułem wstępu zacznę od tego, że jako dziecko rzeczywiście się jarałam fajerwerkami niesamowicie. Moi koledzy również- jeden z nich zapłacił za tą fascynację swoimi palcami. Cóż, od początku zaczynam zbaczać z tematu- a wpis miał być o mojej niechęci do tej zabawy, a nie o głupocie dorosłych i jeszcze gorszym pędzie za pieniądzem (bo chyba to skłaniało sprzedawców do sprzedawania petard dzieciom).
Otóż bardzo poważny powód mojej niechęci do fajerwerków siedzi właśnie pod krzesłem i się trzęsie ze strachu. Kolejny owoc nieodpowiedzialności swoich właścicieli i głupoty ludzi strzelających petardami trafił na mnie dzisiaj w środku lasu, gdy wracałam z pracy. Spuszczę zasłonę milczenia na dziesiątki samochodów, które obojętnie mijały uciekającego w skrajnej panice psa. Mam nadzieję, że jego (a raczej jej) właściciele szybko się znajdą, na szczęście mogłam sunię zabrać do domu, bo na koty reaguje obojętnością. Załączam zdjęcia (słabe) jeszcze z korytarza:
No właśnie, kochamy zwierzęta i fundujemy im ogromną traumę- nie chodzi tu tylko o te domowe- dzikie również płacą za nasze zabawy gigantycznym stresem. Gdyby tylko ta zabawa była przez kilka minut 31. po północy, to może sprawa by uszła w tłumie, ale 30. po południu? Po kiego czorta? Już pomijam fakt, że od kilku dni ciągle słyszę huk petard i jestem tym zwyczajnie zmęczona...
W tym wszystkim właściciele zwierząt też nie popisują się wyobraźnią- brać psa bez smyczy, gdy dokoła strzelają petardy? Nie trzeba być geniuszem, żeby wiedzieć, że to proszenie się o kłopoty... W tej całej sylwestrowej gorączce chyba wszystkim brakuje wyobraźni i empatii. I jednego i drugiego życzę wszystkim w nadchodzącym dwa tysiące siedemnastym roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz