niedziela, 11 grudnia 2016

Jak rozstawać się, to z klasą...

Zacznę krótko- doskonale rozumiem, że można się pomylić przy wybieraniu partnera i fakt tego, że ktoś się rozwodzi nie wpływa na sposób postrzegania tej osoby przeze mnie. Za to styl, w jaki małżonkowie się rozwodzą już, niestety, tak. Dzięki Bogu, w niezbyt bliskim otoczeniu mam właśnie rozwiedzioną już parę i z punktu widzenia osoby patrzącej z boku, współczuję tylko ich dzieciom, że urodziły się u takich rodziców (w zasadzie, to ich wspólne jest tylko starsze dziecko, młodsze, jak się okazało podczas rozwodu, ma innego ojca, co nie przeszkadza mamusi ścigać właśnie byłego męża o alimenty dla niego).
I tutaj nie rozumiem jednej rzeczy- jak facet chciał sprawować opiekę nad Małym, to Kochana Mamusia zrobiła testy genetyczne, żeby udowodnić, że dziecko nie jest męża, ale jak przychodzi tłuc się o alimenty, to były już mąż ma płacić na nieswoje dziecko? Gdzie tu sens i logika? I dlaczego ja, będąc osobą całkowicie postronną wiem aż tak dużo? I mąż, z mojego punktu widzenia, pokrzywdzony w tej historii, też zachować się nie potrafi, mam ochotę wyrzucić obie strony ze znajomych, bo ciągle czytam jak to jedna strona drugiej nienawidzi i jaka ta po przeciwnej stronie jest zła. I jedno mnie tylko zastanawia, czy kobieta, która porzuciła kilkumiesięczne niemowlę, zostawiając je z mężem i która wróciła na łono rodziny po kilu latach, po tym, jak ją znaleziono na OIOMie gdzieś w Polsce po, nazwijmy to, wypadku może być kwalifikowana jako dobra matka?
Jak wiele par potrafi rozstać się, nie angażując w swoje życie osobiste swoich znajomych? Czy rozstanie się z klasą, pomimo wzajemnych uraz jest tak trudne? W tym wypadku najbardziej boli mnie to, jak zostało potraktowane młodsze dziecko- w mojej ocenie, matka po prostu zburzyła chłopcu świat, teraz już wiem, że bardzo mocno nastawiła go również przeciw mężczyźnie, który go wychowywał i dla którego Mały był Ukochanym Syneczkiem Tatusia. Szkoda, że w obliczu rozpadu związku dobro dzieci zeszło na dalszy plan, przez co dzieciaki oberwały dwukrotnie. Cóż, miarą naszej dorosłości jest to, jak zachowujemy się w takich właśnie, krytycznych, sytuacjach. Mam nieodparte wrażenie, że moi znajomi ten test oblali...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz