sobota, 17 grudnia 2016

Z życia mojego karmnika...

Cóż, pogoda robi się nam już prawdziwie grudniowa- dzisiaj rano było siedem stopni na minusie. W związku z tym w moim karmniku zaczyna się wiele dziać. W miarę możliwości uzupełniam karmę kilka razy dziennie bo głodomory wcinają jak szalone. Choć trochę jest w tym przesady- po prostu stołuje się u mnie kowalik, który wybiera po kilka sztuk słonecznika i leci go chować, w sobie tylko znanych miejscach, po czym wraca po kolejną porcję. Mam nadzieję, że to ziarno się nie marnuje i jakieś zwierzę je potem zjada. Kowalika bardzo lubię, bo nie jest płochliwy i nawet jak moje dziecko stoi na parapecie, to przylatuje, ku Małej wielkiej radości. Koty, jak widać, są ignorowane przez wszystkie ptaki. Poza tym przylatuje kilka gatunków sikor i dość pospolite ptaki, których nazwy jeszcze nie znam, ale się doszkolę i napiszę, co to jest- na razie zamieszczam zdjęcia- przylatują grupą i bardzo mi się podobają. Są na ostatnich trzech zdjęciach, może ktoś je przede mną zidentyfikuje? Edit: To najprawdopodobniej dzwońce :) Mój mąż widział stołujące się u nas sierpówki, ja ich jeszcze nie widziałam... Teraz czekam na dużą dostawę karmy dla ptaków- ma przyjechać 30 kg słonecznika i 30 kg mieszanki- doszłam do wniosku, że nie ma sensu latać co chwila do sklepu...
Jak zwykle, dołączam dzisiejsze zdjęcia- aparat mi się zaczyna zacinać, chyba będę musiała pomyśleć o czymś nowym...

2 komentarze:

  1. Ale fajnie:) Moi sąsiedzi też mają karmnik i widzę, że cały czas ktoś się tam stołuje;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie- radości daje co niemiara, a stosunkowo małym kosztem :)

      Usuń