wtorek, 14 lutego 2017

Przemyślenia walentynkowe

No właśnie- mieliśmy wczoraj Walentynki było słodko, cukrowo i wszyscy dokoła się kochali. Gdy byłam w pracy, zadzwonił do mnie telefon, okazało się, że z kwiaciarni. Po godzinie przyszła pani z panem i wręczyli mi piękny bukiet z dołączonym liścikiem podpisanym "od Tajemniczego Wielbiciela" i propozycją umówienia się na kolację- był podany adres emailowy. W pierwszej chwili chciałam napisać grzeczne podziękowania za piękny bukiet i podziękować za kolację, tłumacząc się tym, że mam rodzinę. Przeczytałam liścik jeszcze dwa razy, złapałam za telefon i zadzwoniłam do mojego męża dziękując mu za bukiet i pytając, co takiego zrobiłam, że nie ma do mnie zaufania i sprawdza mnie w ten sposób? Okazało się, że strzeliłam w dziesiątkę i rzeczywiście to mój Małż przesłał mi kwiaty. Twierdzi, że mi ufa i po prostu chciał się umówić ze mną na kolację. Przy okazji chciał mi uświadomić, że podświadomie chciałabym się z kimś spotykać, ale nie chcę się przyznać... Pojechał na nockę do pracy, a ja siedzę i rozmyślam. Podejrzewanie, że chciałabym się z kimś umówić, to jedno, a kreowanie takich sytuacji to drugie. O ile pierwsze tak bardzo nie przeraża, to zapoczątkowanie gry nr 2 już wydaje mi się niebezpieczne i ciągnie za sobą określone konsekwencje. Małż twierdzi, że właśnie obawiał się tego, że w taki sposób to przyjmę, a ja się zastanawiam, czy rzeczywiście przesadzam i nie ma o co kruszyć kopii?

2 komentarze:

  1. To wołanie Twojego męża :Czy mnie jeszcze kochasz????? Zobacz mnie!!! Jestem!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż, moim zdaniem strzeliłaś kulą w płot- to ja bym mogła tak krzyczeć, a nie on...

    OdpowiedzUsuń