wtorek, 28 lutego 2017

Siejemy, siejemy i czasem mamy wyniki- część pierwsza

Wraz z nadejściem cieplejszych dni wzięło mnie na sianie. Dzisiaj na tapetę poszły poziomki (to część pierwsza- mam jeszcze dwa opakowania nasion) i endywia (nie wiem, co z tego wyjdzie, ale stwierdziłam, że trzeba próbować). Poziomki są o tyle fajne, że wysiałam odmiany bezrozłogowe, nie będą więc "wędrować" po ogrodzie. Coraz bardziej wkręcam się w ideę "hodować jedzenie, a nie trawniki". Dorwałam się też do książki o dzikich roślinach jadalnych i niektóre chwasty z mojego ogrodu trafią na mój talerz. Jak przeczytam i przemyślę, to będę też o tym pisać. Moje dzisiejsze dzieło wygląda tak:
Jak widać na załączonym obrazku, biorę się ostro do roboty i do boju idą wszystkie pojemniki, po deserkach, jogurtach, śmietanach, gotowych kaszkach dla Małej (szczerze mówiąc, nie zjadła żadnej, służą jej do zabawy, ale to temat na osobny post) też.
I teraz kolejna niespodzianka- moje awokado obecnie wygląda tak:
Rośnie (tfu, tfu) jak na drożdżach i cieszy oczy głównie Małża, bo Mała robiła na nie zamach...
Z kolejnych informacji- moje fanty z WOŚP powoli też zaczynają ruszać- nieoznaczone coś:
I hoja różowa:
Wiosnę czuja też moje koty- moja wymarzona zielistka została bezczelnie zjedzona:
Poza tym wyszłam już z kobyłą z hali, ale o tym będzie jutro...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz