sobota, 4 lutego 2017

Kochajmy mądrze zwierzęta (i uczmy tego dzieci)...

Do napisania tego postu natchnęła mnie rozmowa z cudowną Nianią mojego dziecka (tutaj nie ma grama sarkazmu, ta kobieta jest warta tyle złota, ile waży). Otóż, gdy opowiadała mi kilka dni temu o spacerze z Małą, powiedziała, że były popatrzeć na "biedne koniki". "Biedne koniki wyglądają tak:
W tle widać również kudłate bydło szkockie. Przejdźmy do meritum- moim zdaniem, jako osoby, która ma do czynienia z końmi od wczesnego dzieciństwa, konie ze zdjęć, to zgraja farciarzy. Dlaczego? Bo żyją na wielkich pastwiskach, mają kumpli i mogą być po prostu końmi. W tym naszym codziennym pędzie zapominamy o tym, że koń to zwierzę stepowe, które po prostu uwielbia przestrzeń i towarzystwo. Stajnie, derki- to wszystko wymyślił człowiek, żeby JEMU było łatwiej, każdy koń gdyby miał do wyboru życie zwierzaków ze zdjęcia lub w stajni, wybrałby to pierwsze. Powiedzmy sobie szczerze- kto z nas byłby zadowolony gdyby był zamknięty w pomieszczeniu 3mx3m (najczęstszy wymiar boksu) przez kilkanaście do dwudziestu trzech godzin, gdzie jedyne rozrywki to posiłek 2-3 razy dziennie, wyjście na jazdę na godzinę, czasem wyjście do karuzeli? W okresie zimowym padok jest często ograniczany gdy konie są podkute, bo mogą się poślizgnąć i złapać kontuzję... Jeśli jeszcze do tego doszedłby brak ubikacji- czyli grubsze sprawy zostają w boksie, a mocz spływa do rowka przed boksem (nie jest spłukiwany), więc na dodatek przez cały dzień jeszcze wąchamy to, co naprodukowaliśmy, to mamy już obraz smutnej końskiej rzeczywistości. Wiele koni sportowych i użytkowanych regularnie (czasem nawet nie...) niestety tak żyje i często za taki tryb życia niestety płacą i zdrowiem fizycznym (kurz, amoniak wpływają negatywnie szczególnie na układ oddechowy), i psychicznym (narowy i nałogi stajenne, które często prowadzą do problemów ze zdrowiem, bo np. konie chodzące po boksie nadmiernie obciążają układ ruchu). Faktem jest, że coraz więcej ośrodków zwraca uwagę na to, żeby konie mogły być końmi, jednak zima to dla wielu jeźdźców i ich wierzchowców bardzo trudny okres... Wracając do tematu posta- nie uczłowieczajmy zwierząt- szczególnie tych, które nie są bardzo zmienione przez hodowlę. O ile założenie derki zdrowemu koniowi, który żyje na pastwisku i jest świetnie przygotowany na obecne warunki pogodowe to przesada (chyba, że osuszamy go po wysiłku, to wtedy nie), to założenie derki yorkowi w taką pogodę to konieczność, bo nie ma podszerstka.
Kolejna sprawa to mądre rozmnażanie- osobiście jestem zdania, że przy obecnym poziomie bezdomności psów i kotów świadome dopuszczanie do wydania kolejnych pokoleń na świat jest po prostu nieetyczne, szczególnie jeśli chodzi o zwierzęta nierasowe. Niestety, obecnie życie psa czy kota nie jest wiele warte, w zasadzie jesteśmy wręcz zasypywani zbiórkami na zwierzęta, które zostały porzucone lub nad którymi ktoś się znęcał. W przypadku kotów wolno żyjących dochodzi jeszcze fakt, że jest to gatunek obcy, wprowadzony do środowiska przez człowieka, który ma realny, negatywny wpływ na liczebność ptaków (dlatego nie wypuszczam kotów z domu). Moje trzy koty są wykastrowane, dwie starsze jako bezdomne miały kociaki, najmłodszej zrobiliśmy zabieg przed pierwszą rują- dzięki temu na 99,9% nie będzie miała raka sutka (jedna ze starszych kotek miała w minionym roku zmiany nowotworowe, udało się je usunąć na wczesnym etapie), wbrew obiegowym opiniom psychicznie też z nią jest wszystko ok, no chyba, że jako anomalię zaliczymy to, że jest najbardziej pro-ludzkim kotem, jakiego w życiu spotkałam.
Przy poruszaniu tematu bezdomności chciałabym jeszcze dodać - adoptujmy zwierzaki odpowiedzialnie- kastrowane koty dożywają nawet dwudziestu lat, pies to kumpel na lat kilkanaście. Przy adopcji, jeśli tylko możecie, skorzystajcie z opcji wizyty u osoby wydającej zwierzę tak, żeby się z nim pobawić i zobaczyć czy nikt z rodziny nie ma uczulenia (dwa razy mi się zdarzyło, że musiałam zrezygnować z tymczasowania kotów, bo całą rodziną się przy nich dusiliśmy). Przed przyjęciem zwierzaka zastanówcie się, co zrobicie w wakacje lub gdy zmieni wam się plan na życie, czy nie planujecie ciąży (u mnie to nie było problemem, ale wiele osób nagle odkrywa, że ma za małe mieszkanie i zwierzak musi szukać nowego domu lub ląduje w schronisku/ na ulicy), przeprowadzki itp. Porzucone zwierzę cierpi, często płaci za to depresją, w przypadku starszych osobników często kończy się to śmiercią.
I ostatnie na dzisiaj- nie chodźmy z dziećmi do cyrków, które mają zwierzęta. Obecnie żyjemy w czasach, gdzie można dziecku pokazać różne gatunki jeśli nie w warunkach naturalnych, to przynajmniej w takich, które zapewniają im minimum komfortu. Nie płaćmy za oglądanie znerwicowanych, umęczonych ciągłym podróżowaniem i zmuszaniem do nienaturalnych zachowań zwierzaków.
Generalnie post ten mógłby ciągnąć się w nieskończoność, jednak myślę, że można go podsumować krótko- w naszych kontaktach z naszymi braćmi mniejszymi patrzmy bardziej na ich potrzeby,a nie na to, co my byśmy na ich miejscu chcieli- w naszym świecie najpiękniejsze jest to, że tak bardzo się różnimy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz