niedziela, 5 lutego 2017

Kolejne nasadzenia...

Korzystając z tego, że Mała z Małżem już smacznie śpią (Mała już poszła spać do jutra, a Małż idzie na nockę do pracy), postanowiłam się zająć moimi WOŚP-owymi zakupami. Fiołki afrykańskie chciałam ukorzenić w wodzie, a potem posadzić do ziemi. Niestety, moje koty zweryfikowały to postępowanie- dwa listki zostały,niestety, zjedzone. W związku z tym, reszta powędrowała do ziemi i mam nadzieję, że się ukorzenią.
Jak widać, postanowiłam nie wyrzucać kubeczków po deserach, którymi zajada się Małż i mamy recyklingowe doniczki do ukorzeniania. Na zdjęciu widać też nieco rachityczną żyworódkę, którą postanowiłam spróbować zreanimować- biedaczka zaplątała się w storczyku i nie miała zbyt fajnych warunków do życia, a w zasadzie nie miały, bo znalazłam takie dwie sztuki. jak się uratują, to dobrze, jak nie, to cóż, takie życie...
Zabrałam się również za nasiona palmy daktylowej. I sprawa wygląda tak, że znalazłam dwa przepisy, które się nie wykluczają, ale dla odważnych mogą się uzupełniać. Pierwszy, według którego zamierzam postępować, mówi o tym, żeby nasiona moczyć przez dobę i umieścić w ziemi. Według zaleceń drugiego należy uszkodzić pokrywę nasienną (to tzw. skaryfikacja) i dopiero je posadzić. W związku z tym, że mam już oskórowanego palca, postanowiłam nie bawić się w skaryfikację i nasiona powędrowały do wody. Zdjęcia przedstawiają je przed zamoczeniem i po pięciu minutach w wodzie.
Kiełkowanie jest procesem długotrwałym i może zająć od trzech miesięcy do pół roku. Doniczkę trzeba przykryć, żeby zapewnić dużą wilgotność.
Dzisiaj własnej doniczki doczekał się również oleander. I na razie koniec z sadzeniem, chociaż jest uzależniające, bo skończył się kompost- mam nadzieję, że mąż da radę mi go trochę przynieść, bo do posadzenia zostały trzykrotki.
Na froncie cebulowym jest dość ciężko- pierwsze nasadzenie sprzed miesiąca najprawdopodobniej zostało bardzo skutecznie uszkodzone przez jednego z kotów- nie wygląda to dobrze- jedna odnoga na pewno już padła, druga wygląda słabo... Za to nasadzenie sprzed tygodnia wśród czosnku wygląda tak (to jest to drugie od lewej). Przy okazji widać, jak skutecznie zalałam tą doniczkę, w prawdzie czosnek toleruje suszę, ale gdy ma dostatek wody ponoć lepiej rośnie. Nie zmienia to faktu, że teraz czekam na odparowanie wody.
Jestem ciekawa, czy ktoś z Was ma doświadczenie w takim hodowaniu cebuli? Nie chodzi o sam szczypior- na różnych stronach jest pokazane, że w ten sposób można sobie zapewnić stałe dostawy cebuli. Jestem ciekawa, czy ktoś to rzeczywiście praktykował...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz