niedziela, 1 stycznia 2017

Zaczynamy z impetem- próbujemy ograniczyć zakupy warzyw

Jakiś czas temu pisałam o moich próbach ograniczenia śladu węglowego. To, że wpływamy na otoczenie, jest oczywiste. Pytanie, co możemy zrobić, aby ten wpływ zmienić. Przeglądając zagraniczne strony znalazłam sposoby na hodowlę niektórych warzyw w domu. Wiadomo, że nie ze wszystkimi warzywami można tak zrobić, jednak myślę, że warto próbować zdziałać cokolwiek niż nie robić nic. Własne warzywa są o tyle zdrowsze, że nie są zabezpieczane chemicznie przed psuciem się i nie są traktowane środkami na insekty, grzyby i bakterie. Daleka jestem od szukania spisków- stosowanie tych środków to cena jaką płacimy za wygodę ciągłej dostępności świeżych plonóiw- rośliny hodowane w monokulturach są dużo bardziej podatne na choroby i szkodniki. Niestety, rolnictwo ekologiczne, choć idea jest niewątpliwie godna pochwały, jest dużo mniej wydajne, a co za tym idzie- droższe. Poza tym w mojej małej miejscowości nie mam do jego produktów dostępu.
Na ślad węglowy wpływa też fakt, że kupowane przez nas rośliny muszą być przetransportowane- kupując truskawki z Izraela, czy ziemniaki z Hiszpanii gwałtownie zwiększamy nasz wpływ na środowisko. Dlatego warto kupować zarówno owoce, jaki i warzywa, gdy jest u nas na nie sezon.
Dzisiaj postanowiłam zacząć hodowlę czosnku- miałam kupione dwie główki, trzy ząbki, których nie wykorzystałam, zostały posadzone. Jako, że nie jestem ekspertem, uprzedzam, że w moim toku postępowania mogły zdarzyć się błędy.
Zaczęłam od przygotowania skrzynki z drenażem- wykorzystałam do tego keramzyt:
Następnie skrzynkę uzupełniłam kompostem z mojego ogródka- zdecydowałam się na to, ponieważ mój kompost jest bardzo dobrze przepuszczalny, a czosnek nie lubi nadmiaru wody- stąd też ważna rola drenażu. Po napełnieniu doniczki ziemią, umieściłam w niej moje trzy ząbki czosnku:
Pozostało już tylko przysypać je ziemią i podlać (zdjęcie zrobione przed podlaniem):
Kolejne warzywo, za które postanowiłam się zabrać, to cebula. Po dorzuceniu do dzisiejszej zupy, została mi taka piętka:
Przygotowałam doniczkę z drenażem, czyli niezawodnym keramzytem
Następnie doniczkę wypełniłam kompostem i wsadziłam naszą bohaterkę, czyli piętkę cebuli:
Mocno podlałam i teraz czekam na efekty. O ile w przypadku tych dwóch warzyw jestem raczej spokojna o efekt, z trzecim przypadkiem może być ciężej. Na tapetę wzięłam imbir. W większości artykułów jest napisane, żeby zaopatrywać się w sadzonki w sklepach ogrodniczych, ponieważ kłącza z warzywniaków są traktowane inhibitorami wzrostu. Ja właśnie na takim kłączu pracuję. Aby wypłukać jak najwięcej chemii z kłącza, wsadziłam je do pojemnika z wodą i będę je moczyć do jutra- wodę co jakiś czas zmieniam. Fotorelacja z sadzenia będzie jutro :)

Tymczasem dzisiaj odwiedziłam również kobyłę w stajni, ucieszyła się na mój widok:
I pojechałyśmy na spacer. I takich widoków życzę sobie jak najczęściej w tym roku:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz