piątek, 28 października 2016

Ślad węglowy- jak próbować go ograniczyć.

Zaznaczam, że specem się w tej dziedzinie nie czuję, a post ten to wynik moich luźnych przemyśleń...
Macierzyństwo zapoczątkowało u mnie ten etap w życiu, w którym zaczęłam się zastanawiać, jaki wpływ ma mój sposób życia na to, w jakim świecie będzie żyła moja córka. I tutaj spotkałam się z tytułowym terminem. Ślad węglowy określa nasz wpływ na środowisko, a raczej wpływ każdego z nas na emisję gazów cieplarnianych.
Możemy ją ograniczać na wiele sposobów- oszczędzając energię elektryczną, utrzymując nieco niższą temperaturę w domu, rzadziej korzystając z samochodu (tutaj przypomina mi się mój sąsiad z dzieciństwa, który po chleb jechał 200m samochodem- na piechotę byłoby chyba szybciej, zdrowiej, no i eko ;)). Można też umawiać się z osobami pracującymi w podobnych do nas porach i np. jechać razem do pracy jednym samochodem.
Te przykłady są dość oczywiste. Ale mało kto się zastanawia tym, o ile zwiększa swój ślad węglowy kupując pakowane w plastik warzywa, które przebyły jeszcze bardzo długą drogę ciężarówką... Generalnie najlepiej i najbardziej przyjaźnie dla środowiska jest zaopatrywać się u lokalnych producentów żywności, a dla tych, co mają możliwości- z własnego ogródka. Na jednym z zagranicznych portali właśnie przekształcanie trawników w ogrody warzywne było przedstawiane jako sposób na znaczne ograniczenie emisji dwutlenku węgla.
I tutaj jest też pies pogrzebany, bo w zasadzie w naszym klimacie powinniśmy się pożegnać lub ograniczyć egzotyczne owoce. Przyznam się bez bicia, że próbuję trochę uciszyć wyrzuty sumienia np. hodując awokado z pestki (na razie z marnym skutkiem)...
Warto też wspomnieć, że dużym źródłem uwalnianych do atmosfery gazów cieplarnianych jest produkcja mięsa. Przyznam szczerze, że akurat ze spożywania produktów mięsnych też nie jestem w stanie zrezygnować...
Tutaj warto też spróbować ograniczyć żywność pakowaną w tworzywa sztuczne, w większych miastach powstają już sklepy, gdzie nie ma produktów sypkich w firmowych opakowaniach, tylko odważa się potrzebną ilość do toreb. Powiem szczerze- chciałabym mieć możliwość zaopatrywać się w takim sklepie...
Kolejny pole do popisu, na którym odnoszę większe sukcesy, to kosmetyki i chemia domowa- staram się kupować te wyprodukowane w Polsce, i tak uwielbiam kosmetyki Ziaji- mają świetne mydła w płynie i szampony, maski do włosów są może mało wydajne, ale biorąc pod uwagę ich cenę- są warte każdego grosza. Jeśli chodzi o pielęgnację twarzy, to rządzi u mnie Tołpa- strzał w dziesiątkę dla mojej nadreaktywnej cery- dzięki tym kosmetykom w końcu poradziłam sobie z trądzikiem... Przy okazji- kupując polskie dajemy kopa polskiej gospodarce (tak, wiem, zabrzmiało to patetycznie) i tworzymy u nas miejsca pracy...
Kolejny sposób nie jest dla wszystkich oczywisty- ograniczanie populacji zwierząt domowych. Nie będę nikogo namawiać do zabijania psów czy kotów, natomiast do kastracji jak najbardziej. W Polsce mamy dużą nadpopulację zwierząt, co skutkuje ogromną skalą problemu bezdomności i częstymi przypadkami znęcania się nad nimi. Naprawdę, zwierzę, które nie jest niepotrzebnie gnane przez hormony wydaje się szczęśliwsze. Moje wszystkie trzy kotki są wykastrowane i dzięki temu ja nie mam problemu z ich rujami, a one mimo dość zaawansowanego wieku są zdrowe i w świetnej kondycji.
Sposobów na ograniczenie śladu węglowego jest pewnie jeszcze więcej, może podzielicie się swoimi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz