środa, 26 października 2016

Dlaczego przed kupnem konia dziecku zastanowiłabym się więcej niż dwa razy?

Kiedyś już pisałam o tym, że całe dzieciństwo mierzone od przedszkola do końca studiów, marzyłam o własnym koniu. I cały czas słyszałam od Mojego Taty, że jak skończę studia i będę na siebie sama zarabiać, to sobie konia kupię, bo on nie ma takiego zamiaru. (tak na marginesie- jakie było jego zdziwienie, jak wkrótce po ukończeniu stażu kupiłam Kobyłę...)
Teraz patrzę na moje dziecinne marzenie z trochę innej perspektywy. Obserwuję, co się dzieje ze zwierzakami pensjonatowymi, które często były kupowane dla dzieci. I powiem szczerze, że los tych zwierząt często nie jest wesoły.
Okazuje się, że nastolatka, która aż się paliła przez prawie rok, żeby zabrać mi spod pupy konia - profesora, kupionym dla niej zwierzakiem znudziła się po dwóch miesiącach- imprezy były ważniejsze od regularnych treningów, natomiast żądza dobrych wyników była ogromna u młodej amazonki. Za ich brak oczywiście winny jest "głupi" koń, któremu trzeba podczas treningu pokazać, kto tutaj jest mądry. Po dwóch latach mamy zwierzaka, który panicznie boi się o swój pysk, bo młoda właścicielka, jak trener nie widział, pokazywała zwierzakowi, kto tutaj jest mądry. Teraz w zasadzie już całkowicie straciła zainteresowanie jazdą (dla konia to lepiej), za to rodzice muszą płacić za utrzymanie konia i jego trening, chyba po to, żeby były jakiekolwiek szanse na jego sprzedanie.
Kolejny przykład- czteroletni, młody koń kupiony gimnazjalistce. Przez rok młoda właścicielka przyjeżdżała do swojego konia, przy okazji rodzice byli na tyle rozsądni (piszę to bez ironii- droga, którą obrali jest jedyną słuszną!), żeby ich młodego konia szkolili zawodowcy, a ich córka (całkiem utalentowana w tym kierunku) uczyła się jeździć na doświadczonych koniach. Po roku posiadania własnego konia dziewczynka znudziła się jazdą- rodzice płacą za utrzymanie i szukają na niego kupca.
I trzecie dziecko- chłopiec- mamusia kupiła mu młodego konia, na początku oddała młodziaka do treningu zawodnikowi, a młody właściciel wsiadał od czasu do czasu i szkolił się na końskich profesorach. Jednak młody mistrz chciał sam, a że nie miał umiejętności, to rodzącą się frustrację wyładowywał na koniu. Końskie dziecko nie wytrzymało psychicznie i stało się wręcz niebezpieczne. Mamusia kupiła kolejnego konia, nieco starszego i wysłała syna z obydwoma wierzchowcami do trenera za granicę. Tam synuś opowiedział, że do takiego stanu psychicznego młodszego konia doprowadził zawodnik, który na początku go jeździł i jego trener (oczywiście dostał zalecenie, żeby zmienić trenera). Niebezpieczny koń został u niemieckiego trenera w celu sprzedaży, natomiast nieco starszy ma pecha, bo ma silną psychikę i jeszcze całkiem nie zwariował, pomimo tego, że jest regularnie bity na zawodach (to, jaką opinię wystawiają sobie osoby widzące, jak gówniarz rzuca w konia wiadrami, szczotkami i sprzętem do jazdy i opowiadające o tym wszystkim dokoła, poza sędzią Głównym zawodów, wolę przemilczeć), na treningach też mu się obrywa, pomimo uwag nowego trenera, że tak nie wolno traktować zwierząt.
Podsumowując tą smutną wyliczankę- zanim weźmiecie pod dach konia kupionego dla dziecka, odpowiedzcie sobie na pytanie- na ile dojrzały jest Wasz potomek? Czy macie na niego na tyle duży wpływ, żeby zareagować na rodzącą się agresję wobec zwierzaka, który przecież również czuje ból i strach, gdy jest traktowany brutalnie nawet przez dziecko? Czy stać Was na profesjonalną pomoc, gdy pojawią się problemy (i nie chodzi tu tylko o instruktora/ trenera, czasem jest potrzebny psycholog sportowy, który pomoże skanalizować rodzącą się frustrację)?
Jeżeli wszystkie odpowiedzi są korzystne dla zwierzaka, to myślę, że możecie szukać odpowiedniego kandydata. Jeśli nie, a chcecie koniecznie spełnić marzenie dziecka, może warto zacząć od dzierżawy? To chyba najbezpieczniejszy sposób na sprawdzenie dokąd zmierza pasja Waszego dziecka i w razie "w" pozwoli wycofać się bez większych finansowych konsekwencji...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz