sobota, 15 października 2016

Próbujemy zmieniać nawyki i oszczędzać część I

Jak ostatnio pisałam, kasa mi przecieka między palcami- raz, że płacę regularnie podatek od naiwności (czytaj gram w gry losowe, ale się ograniczam), mój drugi zdiagnozowany problem, to jedzenie na stołówce w pracy. Niby pierdoła, ale jak podliczyłam, że obiadki które wcinam przed wyjazdem do stajni kosztują mnie ponad 400 zł miesięcznie, to się przeżegnałam i powiedziałam: koniec. Od wtorku na drugie śniadanie wcinam owsiankę z owocami lub orzechami, a przed samym wyjściem z pracy dojadam sobie sałatką robioną w domu, natomiast po powrocie ze stajni gotuję zupę z konkretną wkładką, która robi za obiadokolację. Dodatkowo na przekąskę zabieram sobie owoc (najczęściej to jest banan). Z gorszych wiadomości- znalazłam czekoladę z kawałkami truskawek o naprawdę niezłym składzie i bez oleju palmowego- i tym sposobem przepadłam, bo jest po prostu pyszna, teraz będę musiała bardzo mocno ze sobą walczyć żeby jej nie włożyć do koszyka podczas zakupów... Co nie zmienia faktu że słodkości próbuję ograniczać tylko kiepsko mi wychodzi...
W kwestii oszczędzania, w tym miesiącu już tak dałam ciała że nie da rady tego ogarnąć, ale od przyszłego miesiąca zaczynam akcję paragon (czyli zbieranie wszystkich paragonów) i próbę ogarnięcia budżetu, zobaczymy, jak mi wyjdzie to w praniu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz