piątek, 21 października 2016

Ciężkie życie meteoropaty

Odkąd pamiętam miałam problem z huśtawką nastrojów przy zmianach pogody. Scenariusz jest zawsze ten sam. Gdy wstaję rano, nic nie zapowiada katastrofy. Wstaję bez problemu, jem śniadanie i jadę do pracy lub stajni/ bawię się z dzieckiem/. I w tym momencie najczęściej coś zaczyna już świtać. Czuję ucisk w głowie, jestem roztargniona, czasem rozdrażniona. Do tego dochodzi uczucie bycia w niewidzialnym 'kokonie". Jednak najgorsze w tym wszystkim jest budzące się w najmniej oczekiwanym momencie negatywne nastawienie do wszystkiego. To dni, gdy do męża mam ochotę strzelać, pracę rzucić, dla Małej nie mam cierpliwości, a kobyłę najchętniej zabrałabym ze stajni, w której stoi (za wyimaginowane zarzuty wobec właścicieli, z których w inne dni tylko mogę się śmiać). Jeśli nie daj Boże, nałoży się to z rują kobyły, to mamy regularną wojnę w boksie i na jeździe. W tym czasie przychodzą czarne myśli- że stanie się krzywda mojej rodzinie/zwierzętom, że zwolnię się z pracy, ewentualnie, że mąż mnie zdradza, mało tego, te myśli potrafią doprowadzić mnie do łez.
W zasadzie tylko koty w tym czasie nie obrywają, bo są najbardziej empatycznymi stworzeniami w moim otoczeniu i wiedzą jak mnie wyciszyć, nie ma nic, co bardziej poprawia mi humor niż kot, który do mnie przychodzi i się przytula.
Podobno na takie przypadłości ma pomagać ruch na świeżym powietrzu (w moim przypadku, szczególnie w zimie, niestety to wykonalne głównie w weekendy), hartowanie się pod prysznicem (nienawidzę tego i trudno mi się zmusić) i nie przegrzewanie organizmu (to akurat jest ok). W sumie żaden z tych sposobów w moim wypadku nie pomaga w zadowalającym stopniu... Mam nadzieję, że jednak kiedyś znajdę taki, który będzie skuteczny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz